poniedziałek, 25 marca 2013

Taste of Morroco

Każdy kto pasjonuje się podróżami, szuka w swoich wyjazdach różnych aspektów i wartości. Co jednak leży u podstaw wszystkich podróży ?? Zapewne chęć poznawania i doświadczania czegoś odmiennego. Dla jednych jest to nieokiełznana przyroda, dla kogoś innego zabytki, dla jeszcze innych - ludzie i ich kultura. Każda z tych rzeczy ma swoja wartość dodaną i do pełni poznania należałoby doświadczyć każdej. W zależności od człowieka, różne są też sposoby ich doświadczania .

Dla mnie jednym z nierozłącznych, a jednocześnie najprzyjemniejszych aspektów poznawania obcej kultury, są doznania kulinarne. Czy może być przyjemniejszy sposób na dotknięcie codziennego życia ludzi niż poznanie tego co jedzą. Z pewnością jest wiele osób które mają tzw. konserwatywny gust kulinarny, i nie przepadają za tego typu atrakcjami, ja jednak osobiście uważam, że nie da się w pełni poznać obcej kultury i ludzi którzy ją stworzyli bez skosztowania lokalnej kuchni. I tak będąc w nowym miejscu zawsze staram się skosztować jak najwięcej lokalnych specjałów. Doświadczenie nauczyło mnie tylko jednego, drogie restauracje dla turystów są złe i należy je omijać szerokim łukiem. Ilekroć jadłem coś w tzw. dobrej restauracji zawsze musiałem to odchorować. Najlepsze jedzenie jest zawsze tam gdzie jedzą miejscowi. W końcu gdyby nie było dobre, nie jedliby tam. Dodatkowo im więcej miejscowych je w jakimś miejscu, tym lepiej, bo większa jest gwarancja że jedzenie jest świeże. Jedzenie w takich miejscach razem z miejscowymi ma też jeszcze jedną zaletę, łatwiej jest podglądać tubylców, którzy zazwyczaj w trakcie i po posiłku zachowują się najbardziej naturalnie. Znacznie łatwiej też zagaić krótką rozmowę, albo nawiązać jakieś lokalne znajomości. Jedzenie z miejscowymi pozwala bowiem łatwiej przełamywać bariery. Wiele razy zdarzało mi się widzieć zainteresowanie, a nawet uznanie na twarzach tubylców, tylko dlatego, że jadłem to co oni. Podejście takie wymaga jednak pewnego rodzaju odwagi oraz przełamania barier wewnętrznych obaw natury higienicznej. Standardy takich miejsc, odbiegają zazwyczaj od tego do czego przyzwyczailiśmy się w europie. Na widok niektórych miejsc nasza inspekcja sanitarna dostała by przysłowiowego zawału. W Polsce... nie do pomyślenia !!! Tak właśnie było w Maroku, gdzie doświadczyliśmy tego po raz pierwszy. Dla mniej odważnych pozostają zatem bardziej klasyczne restauracje przeznaczone dla turystów, w których także można zakosztować lokalnych specjałów.

Restauracje i meczet przy Dżamaa Al-Fana, 18mm  f/11  2s

Po całym dniu zwiedzania i wędrowania  wąskimi uliczkami starego miasta poczuliśmy wreszcie ssanie w żołądku. Postanawiamy więc poszukać jakiegoś ciekawego miejsca, w którym można by zakosztować marokańskich specjałów. W Marrakeszu miejscem takim jest Dżamaa Al-Fana, najsłynniejszy plac w Maroku. Tak jak meczet Al-Kutubijja stanowi duszę Marrakeszu, tak Dżamaa Al-Fana jest jego sercem ...z pewnością jest to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Choć zamiast miejsca należałoby raczej użyć stwierdzenia że jest to swoiste zjawisko. W ciągu dnia na placu spotkać można zaklinaczy węży, opowiadaczy baśni, marokańskich muzyków, magików, kuglarzy, akrobatów i wiele innych barwnych postaci. Gwarno i tłoczno jest przez cały dzień, ale dopiero po zmierzchu plac zaczyna naprawdę nabierać kolorytu i tętnić życiem. Po zmroku na plac wylegają tysiące Marokańczyków  saharyjscy Berberowie rozstawiają swoje stragany z tajemniczymi pachnidłami, suszonymi ziołami i innymi tajemniczymi towarami. Wszędzie dokoła słuchać dźwięki bębnów, fletów lutni i całej gamy dziwnych instrumentów. W mgnieniu oka powstają także setki jadłodajni na wolnym powietrzu oferujący przysmaki marokańskiej kuchni za przysłowiową złotówkę. Dokoła placu rozmieszczone są natomiast droższe restauracje przeznaczone dla turystów. Ich zaletą są urocze tarasy, na których można z góry podziwiać nocne życie placu. Dżamaa Al-Fana to prawdziwy raj dla fotografa i głodomora.

Jadłodajnie na Dżamaa Al-Fana

Kierowani burczeniem w brzuchach wkraczamy pomiędzy stragany z jedzeniem. Feeria zapachów uwodzi....Wzrok przykuwają najrozmaitsze dania. W końcu decydujemy się gdzieś usiąść. Lista dań do wyboru całkiem spora. Kuchnia marokańska jest bogata i uwodzi egzotyką smaków. Kurczaki, baranina, wołowina, kuskus, warzywa, oraz cała góra najróżniejszych przypraw, a wszystko podszyte delikatnym aromatem mięty. Do każdego posiłku jako zakąska dodawane są wszechobecne oliwki pod każdą możliwą postacią oraz Sałatka Marokańska czyli drobno krojone pomidory z cebulą. Do tego Harira czyli gęsta zupa z soczewicy, pomidorów i baraniny. Jako danie główne Tadżin, symbol kuchni marokańskiej, będący w zasadzie sposobem duszenia mięsa i warzyw, przygotowywanych w glinianym naczyniu na tlącym się ogniu przez kilka godzin. Samo danie może składać się z różnych składników i być przygotowywane na różne sposoby, choć w skład zazwyczaj wchodzi mięso, marchewka, ziemniaki Bardziej konserwatywni mogą wybrać brochettes , ostre kiełbaski marquez lub kebab jagnięcy a do tego kuskus serwowany z warzywami. Dla mniej głodnych jako zakąska kanapki z jajkiem, ziemniakami, rybą lub sałatkami.

Europejski konsumpcjonizm 

Dla bardziej odważnych wybór dań  także jest spory.  Jednym z nich są ślimaki gotowane w kminkowo-ziołowym naparze. Razem z Wojtkiem skusiliśmy się na ślimaki od Ahmeda. Za jedyne 10 dirhamów można nacieszyć się sporą porcją....miłośnikom doznań kulinarnych polecam z całego serca. Palce lizać.

Le Vendeur d'escargots, 42mm  f/5,6 1/40s

Innym bardzo odważnym daniem jest głowa owcy gotowana w wielkim garze razem z warzywami. Po ugotowaniu wszyscy biesiadnicy zasiadają dokoła głowy i częstują się odkrawając kawałki mięsa do czasu aż zostanie sama czaszka. Interesująca propozycja kulinarna, choć jakoś się nie skusiliśmy.
Z ciekawszych rzeczy można tez skosztować kiszonych cytryn, o dość specyficznym smaku. Każdy znajdzie więc coś dla siebie.

Generalnie marokański jadłospis jest urozmaicony i kontrastowy, ale jego główny trzon stanowią przenikające się smaki słodkie i  pikantne. Jagnięcina ze śliwki i migdałami, morele i daktyle w Tadżin lub kurczak nadziewany kaszą z rodzynkami to nic niezwykłego.  Ci którzy  nie przepadają za fuzjami smaków mogą być w Maroku trochę niezadowoleni, choć bardziej europejska i światowa kuchnia też jest dostępna, choćby pod postacią nieszczęśliwego McDonald'sa. Smaku Maroka nie da się jednak poznać w pełni w ten sposób. Podróżują do Maghrebu pozostaje zatem otworzyć lub poszerzyć swoje horyzonty smakowe i cieszyć się orientem.

Bon appetit ;)

Lila sa'ida, 18 mm f/3,5 1s





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz